piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 3

         Palące grudniowe słońce szybko dostawało się do pokoju smacznie śpiącej Luny oplatając jej złociste falowane włosy , zmierzwione i długie. Wczesną godziną po domu cicho przebiegał szmer nie słyszalny dla dziewczyny głęboko zapadniętej w hibernację  . Ciasno zawinięta kołdrą po samą głowę odpoczywała po wczorajszym przypływie negatywnych emocji i zgiełku zatłoczonych ulic Londynu . Ludzie wszędzie się spieszyli , próbowali gdzieś dotrzeć mimo , że korki w niektórych miejscach były przerażające nawet jeżeli Luna dobrze znała ten klimat to nie mogła się do niego przyzwyczaić . Zmęczona tym wszystkim nawet nie zjadła kolacji , bo po co . Tylko wzięła odświeżającą  kąpiel następnie ubierając cieplutki kombinezon schowany głęboko na dnie garderoby . Wtuliła głowę w pachnącą Niallem poduszkę i już nie myślała o tym , że Go niema i nie będzie , poczuła , że jakoś da radę być jakby szczęśliwą pozornie lecz swobodnie . I wiedząc , że kiedyś musi być dobrze wstanie z łóżka i powie sobie ‘ jest okej , bo tak musicie to widzieć ‘ i nie ważne , że nie będzie lekko . Da radę .
       „ Kto rano wstaje , temu Pan Bóg daje ‘’ mówili , ale co jeśli Boga niema ? Luna nie musi wstać i wszyscy będą zadowoleni . Entuzjazm faceta wchodzącego po schodach w stronę pokoju blondynki nie może być aż tak zaraźliwy .
-Wstawaj !
       Usłyszała nad uchem lecz puściła to mimo chodem bez większych emocji .
-Wstań teraz , lub przemoc !
       Dotarło do niej głośniej na co cicho warknęła zdobywając się na odpowiedź chamską , lecz w porannym stylu :
-Nie , dziękuje .
-Droczysz się ze mną .
       Z ogromną złością i grymasem otworzyła oczy świdrując zabójczym wzrokiem swojego sennego oprawcę , jakby krzycząc o pomstę i życie w spokoju . Dobrze , że jako mała i wyuczona w niej agresja budzi się szybko i z wielką mocą , bo gdyby nie ... potulny byłby z niej baranek .
-Jakbyś zapomniał , że pod poduszką trzymam naładowany pistolet .
       Allanowi zbladła twarz , gdy zaczynał się odsuwać od łóżka uzbrojonej dziewczyny . Czekała na argument , aby wyjść z pościeli bez tej ochoty i obowiązków . Zmęczona była długą nie przespaną podróżą i także nie przespaną nocą , kiedyś zdobywając się na odwagę , aby zmrużyć oczy , a o poranku wyjść na światło dzienne w swojej masce , na którą nie miała ochoty .
-Wiesz ...-facet przetarł swoją dłonią kark myśląc chwilę , już stojąc przy drzwiach z zamiarem opuszczenie jak najprędzej pokoju .– Chyba zrobię Ci śniadanie .
        „Świetny pomysł” nasunęło jej się na myśl lecz jej zmartwienia były większe ... Trzeba było się podnieść doprowadzić do stanu  WSZYSTKO ZE MNĄ W PORZĄDKU plus idealnie widoczna jaskrawo żółta plakietka. A pomysł na dzień to przeżyć , tak po prostu –spontanicznie-nic nie będzie od tego lepsze .
Szybkim , jakże bolesnym ruchem wyślizgnęła się z łóżka przeciągając się i obserwując spokojną panoramę za ścianą ze szkła  . Ciemne chmury komponujące się z palącym mroźnym słońcem –piekło dla oczu . Westchnęła przygryzając zaróżowioną wargę delikatnie odwracając się na pięcie idąc w stronę łazienki już rozpinając ulubiony czarny kombinezon nie zamykając drzwi i zsuwając z ciała materiał przekraczając próg brodzika . Spokojnie odkręciła wodę pozwalając kropelką wody oblać twarz i włosy , piersi i kręgosłup w wzdłuż nóg i dalej tak przez kilka minut z zamkniętymi oczami sumiennie wsłuchując się w stukot wody o kafelki pod nią .
         Dużym ręcznikiem oplotła swoje ciało przedtem włosy wycierając w biały materiał rozrzucając je swobodnie po całej głowie . Wolnym krokiem przemierzyła odcinek między łazienką , a zjawiskową garderobą , która zachwycała nie tylko wielkością jak i wyborem . Pewnie zrzuciła z bladego szczupłego ciała mokry ręcznik chwytając w dłoń rzeczy , które z pewnością miała na siebie włożyć na dzisiejsze spotkanie z sweet ekipą . Cholerne padalce , którym zależy głównie na kasie . Właściwie taka jest większość , którymi Luna wręcz gardziła i to właśnie była jedna z grup społeczności dla niej obrzydliwa .
        „ Takie cholernie ckliwe momenty , nic takiego ”
Na dzisiejsze spotkanie wybrała spódniczkę w kolorze zgniłej zieleni komponującą się z czarną koszulą i czarnym cienkim paskiem w pasie . Na nogi wsunęła botki i płaszcz także w zgniłej zieleni , do torby zapakowała swój ulubiony tablet – podstawową rzecz w jej życiu – telefon , portfel , czerwoną szminkę którą wcześniej nakreśliła linię na ustach , szczotkę do włosów , którą wcześniej wyczesała  luźno opadające na jej smukłe ramiona rozczesane i zakręcone plus kluczyk od nowego samochodu .
-Jestem gotowa .
         Powiedziała wchodząc do kuchni , gdzie Allan wystukiwał coś na swoim najnowszym iPhonie uśmiechając się trochę durnowato , nie słodko czy seksownie tylko jakoś ... dziwnie podejrzanie .
-Ymm , Allan ? Śniadanie , pamiętasz ? -próbowała do niego jakkolwiek dotrzeć , aby przestał się uśmiechać ... tak jak się uśmiecha . – Jak ma na imię ta kobieta , której będziesz „robił”  śniadania wcześnie rano przed ciężką pracą ?
         Zagaiła stawiając nacisk na robił zginając dwa palce u obu rąk mówiąc coraz to głośniej chwile później lekko się uśmiechając . Nowość .
-Katherina .
         Mruknął , jakby rozmarzony nad jedną kobietą . Jakby ważną , lecz ... no nie ważne .
-Dużo się dowiedziałam .
         Westchnęła kręcąc głową z dezaprobatą . Dodając :
-Jak z dzieckiem . Lub po prostu gorzej . Do samochodu , już !
         Rozkazała na co podniósł się szybko wychodząc zabierając ze sobą klucze . Luna miała cichą nadzieję , że dowie się czegoś więcej . „Katherina” to już coś . Może imię starczy , ale jak zwykle ciekawość bierze górę i wszytko dzieje się inaczej . Jak zwykle .

                                                                    \*/
        Stukot obcasów o marmurową posadzkę przed ogromnym budynkiem , a wszystko niebezpiecznie rozmazane , jakby wyimaginowane . Niczym schizofrenik szeptałam pod nosem najróżniejsze przekleństwa związane z padającym na mnie wzrokiem . Przeszłam zaledwie pięćdziesiąt metrów , a już czułam się zjedzona przez te piętro wypełnione uśmiechniętą społecznością , jakże zapracowaną i spełnioną swoją pracą z rozpieszczonymi gwiazdami . Tak kochani . Witam Was w budynku Syco Musik aktualnie wsiadając do windy z poziomu zero na poziom dwadzieścia pięć mijając przy tym resztę pięter wypełnionych ludźmi , którzy wyglądają jakby siedzieli tam specjalnie . Byłam tam raz i kolejny się nie odważę .
         Nabrałam parę głębokich oddechów i wygładziłam spódnicę przed wyjściem na nasze piętro . Ostatni raz niepewnie zerknęłam na Allana , który o dziwo zgolił brodę i  jakby wyprzystojniał . Poznał kogoś . Logiczne . Drzwi się rozchyliły , nie zdążyłam wykonać parunastu kroków , a na wejściu przywitała mnie przyjemna kobieta mówiąca spontanicznie :
-Dzień dobry .
-Dzień dobry . –odpowiedziałam niskiej , uśmiechniętej od ucha do ucha blondynce o ładnej figurze i ślicznych bursztynowych oczach zza okularów . Wszyscy tutaj szczęśliwi , przepełnieni zaraźliwą energią i pełnią życia , jakby sztuczni .
        Co parę sekund przechodząca osoba obok mnie witała się przyjaźnie nim w połowie drogi nie rozstałam się z Allanem , aby ten mógł udać się do swojego gabinetu po papiery  . Udałam się w stronę pokoju od konferencji tuż obok ślicznej sekretarki z burzą loków na głowie przy okazji prosząc o duży kubek kawy i babeczkę . W końcu mieli tu najdroższy ekspres , czemu by tego nie wykorzystać ?
         Kiedy znalazłam się po drugiej stronie szklanego pomieszczenia oznaczonego złotym numerkiem  czternaście dokładnie rozejrzałam się , po czym wybrałam jedno z wygodniejszych foteli po jednym z końców długiego stołu rozciągniętego wzdłuż  czterech ścian . Przeszłam cały pokój licząc krzesła , jak zawsze ustawienie  bez zmian . Simon miał tendencję do  zostawiania rzeczy na swoich miejscach jeszcze długo przed decyzją wymiany mebli wszystkich biur w tym obiekcie .
-Oh wujaszku , jak dobrze wrócić do przeszłości .
          Mruknęłam z sarkazmem okrążając połowę stołu stając przed linią okien rozkoszując się widokiem rozciągającej się wokół panoramy Londynu skąpanego w delikatnych promykach słońca , nie tych samych co przed szóstą rano , ale jednak . Przez myśl przemknął mi widok leniwych fal Oceanu Spokojnego o poranku . Minął nawet nie jeden dzień , a ja już tęsknie za moim LA , ciepłym niebem i dreptakiem Hollywood . Skupiona na obrazem za oknem przez świadomość przebiła mi się myśl , że ktoś po prostu wszedł – niedorzeczne .
-Mogłabyś przynieść kawę . Dzięki . –powiedział chłopak stojący gdzieś w tym pomieszczeniu za moimi plecami , słowa z pewnością kierując w moją stronę . –Przepraszam  ,  mówię do...
-Najwyraźniej nie wiesz do kogo mówisz . -powiedziałam pewnie nawet nie zmuszając się do odwrócenia i spojrzenia na tego niewychowanego szczeniaka .
           Zadarłam wysoko głowę łapiąc na twarz promyki słońca silnie przedzierające się zza chmur tak przyjemne i uspokajające jak nigdy dotąd . Usłyszałam nowe kroki szpilek , ale także się nie odwróciłam , tylko pozwoliłam działać kobiecie w obcasach .
-Kawa i ciastko dla pani Marvel .
          Usłyszałam , a na moich ustach pojawił się triumfalny uśmiech . Wygrana jest słodka jak owoce z zakazanego drzewa , mówili , i nie mylili się . Ani razu . Odwróciłam się na pięcie od okna pewnie podążając w stronę swojej kawy nie zwracając większej uwagi na wygodnie siedzącego faceta czy chłopaka na miejscu jednego z moich starszych kumpli , jeden z nich na pewno nie będzie zadowolony . Wygodnie usiadłam na moim fotelu przybliżając do siebie kawę i małą babeczkę z logiem Strasburga na opakowaniach . Jakby nie mogli przynieść dużego domowego kubka po brzegi wypełnionego domową kawą . Ale nie pogardzę czymś firmowym .
          Oczywiście czułam na sobie wzrok siedzącego parę miejsc dalej osobnika płci przeciwnej , ale ignorowałam go z całych sił w między czasie wyciągając swojego tableta z wielbionym przeze mnie jabłkiem i popijając ciastko kawą . Jedną ręką wpisałam w pasku wyszukiwania twitter , który wyskoczył w całej okazałości bez problemów . Zalogowałam się i od razu wykonałam twetta do Sammuela , mojego przyjaciela  i równie dobrego gitarzystę naszego zespołu . Twett był dziwny , ale żądałam pomocy i rozmowy :
„ @SamuelOficialMigel pomocy ! jakiś dzieciak chyba ma na mnie ochotę . #help #me xx”
         Nawet nie miałam zamiaru dobrowolnie unosić głowy , ale tak samo wyszło  i poddałam się . Lekko podniosłam oczy , później wyprostowałam całe ciało opierając  się na fotelu , jakby wstrzymując oddech . Chłopak był całkiem przystojny – ciemne włosy , ciemne oczy zapatrzone we mnie , prowokujące usta w cwaniackim uśmiechu , w uszach małe tunele jak moje  , a smukłe ciało okryte czarnym garniturem połączonym z białą koszulą i wąskim krawatem . Więc czemu miałby się ktoś dziwić , że zaniemówiłam  ? I jeszcze ta wyjątkowa egzotyczna karnacja . Witam w piekle za myśli i intencje .
          Nie spodziewanie do sali weszli wszyscy umówieni na spotkanie . Swobodnie pozajmowali miejsca wokół stołu z miłymi uśmiechami u większości . Wszyscy siedzieli już na miejscach , niektórzy wyciągnęli jakieś notatki inni przeglądali coś na swoich iPhonach i Blackberry . Ale jednak panowała ta niezbita niczym cisza , która ewidentnie męczyła i jego i mnie . Delikatnie odsunęłam się od stołu z dziwnym przeczuciem i wiedzą , której nie potrafiłam wyjaśnić . Wstałam , wsunęłam fotel pod stół chociaż częściowo i stanęłam za nim sprawiając , że wszystkie oczy wzdłuż stołu padły na mnie , jakby czekali na to co mogłabym powiedzieć lecz nie to miałam w planach . Zauważyłam trzy osoby , dzięki którym zrobiło mi się cieplej na sercu , ale delikatnie je zignorowałam i  cierpliwie z uniesioną wysoko głową czekałam na dwie najważniejsze tutaj osoby , które powinny stanąć w drzwiach właśnie ... teraz .
Simon Cowell i Allan Gardner śmiejąc się weszli do sali . Simon został na początku stołu , ja stałam na końcu , jakby kompletnie ignorując resztę otoczenia podążyłam w jego stronę z czułym uśmiechem na ustach .
-Oh Luna Marvel ! – głośno powiedział zwrócony w moją stronę . Fajnie , że wie jak się nazywam .
-Simon .
        Spokojnie stanęłam przed nim patrząc prosto w jego ciemne oczy .
        Nie mogę powiedzieć , że szczerze się uśmiechnęłam , bo bym skłamała , ale i tak idę do piekła , więc ... Posłałam mu sztuczny uśmiech wyczekując tego co mogło być gwoździem do trumny .
-Jak tam ucieczka z Londynu ? –spytał sarkastycznie chichocząc . –Czemu tak patrzysz ? Pewnie fajnie było uciec hmm ?
-Nie rozumiem ? Lot był umówiony .
-Ale powrót trochę się przeciągnął prawda ? –wpatrywał się we mnie mocno zgniewanym spojrzeniem. Aż mi nie dobrze ...
-Tak , Simon .
        Dobra złamał mnie . Winna !
-Jeżeli to się powtórzy możesz zapomnieć o nowej płycie , kontrakcie i milionach na twoim koncie – wyliczał twardym tonem gorzko ściskając zęby . Szybko otworzyłam usta pragnąc się bronić , ale on tylko machnął na mnie ręką. –Nic nie mów . Podpiszesz dokument trzymający cię w Londynie do mojego pisemnego odwołania . Zapamiętaj zasady Luna , kiedyś się przydadzą .
       Oburzona zacisnęłam pięści i naprężyłam ciało będąc gotową do ataku , lecz w porę się opamiętałam szybko wracając na swoje miejsce .
        Siedzenie nagle stało się niewygodne , jakbym siedziała na szpilkach , kawa przestała smakować jak kawa , a mój humor nie był w stanie się poprawić . Wypalałam wzrokiem dziurę w głowie tego durnia siląc się na jakikolwiek spokojny wdech  czy spojrzenie i tak wiedząc , że z nim nie wygram . Na mojej dłoni poczułam przyjemny , delikatny dotyk , który mnie uspokoił i złagodził całe nerwy . Zerknęłam na Samuela , który spojrzeniem ciepło mówił „ Olej go , pójdziemy po tym wszystkim na piwo ‘’ , albo „ Jebać to ‘’ . Kocham tego gościa .
-Luna , czy mogłabyś podłączyć swojego tableta do tablicy interaktywnej , żebyśmy mogli widzieć twój harmonogram , dziękuje .
        Wal się Simon !
-Oczywiście .
       Posłusznie wstałam , włożyłam jedną wtyczkę do tablicy , drugą do tableta otwierając mój kalendarz . Ach ta technologia . Ukradkiem zerknęłam na chłopaków po mojej lewej stronie uśmiechając się głupkowato . Same słodziaki . Od prawej Allan i Marry . Od lewej Samuel , następnie Nickolas i pewien ... piękny nieznajomy .

___________________________________________________________________________
Nowyyyy . Po wielu dniach , tygodniach , miesiącach - PRZEPRASZAM ♥
Jutro postaram się dodać nowych bohaterów do BOHATERÓW .:p
Kolejny rozdział będzie kiedy będzie ... nie wiem .
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 2


        Mroźne , grudniowe powietrze delikatnie owiało blade policzki dziewczyny  , która patrząc na asfalt Londyńskiego lotniska posmutniała . Swobodnie zeszła po schodach na ziemie wysoko podnosząc wzrok na niebo , zachmurzone i śnieżne , nie te co w Californi , o nie . Ale coś co przykuło jej uwagę mogło ją uszczęśliwić . Samochód  , srebrny , marki Chrysler , typu 300C , stojący pod ścianą budynku . Szybkim krokiem przemierzyła całą długość dzielącą ją od tego pięknego auta z szerokim uśmiechem na ustach .
- Panno Marvel , proszę zaczekać !
        Obiło jej się o uszy , ale to nie powstrzymało jej przed dotarciem do celu . Przystanęła parę metrów od ślicznego , wypucowanego srebra na czterech kółkach wyciągając  telefon , wybierając numer z wyczuciem , ale nie spuszczając  z oczu przedmiotu zainteresowania .
       Jeden sygnał , drugi ...
- Jak minął lot ?
       Spytał nagle odchodząc od tematu , który cisnął się na usta nie tylko Lunie , ale także kierowcy samolotu , który ciągnął walizkę dziewczyny w jej stronę .
- Allan , co to za samochód ?  
        Nie ma to jak odpowiedzieć pytaniem na pytanie w szczególnie ważnej telefonicznej konwersacji między dwójką osób z  niewielką różnicą wieku . – Tylko nie mów , że to prezent dla mnie z jakiegoś nie wyjaśnionego  powodu .
       Cisza po drugiej stronie słuchawki oznaczała tylko jedno .
- Proszę pani , kluczyki od prezentu .
        Do ręki dostała zimny metal śmiejąc się zdenerwowana . Prezent , za co ? myślała , lecz odpowiedź chciała usłyszeć od samego autora pomysłu .
- To tak za wszystko , ode mnie , od wytwórni , mangamentu , że nie mają z Tobą problemów i tak dalej  –odpowiedział spokojnie , a  w jego głosie było słychać szczyptę uśmiechu na ustach – Na pocieszenie oczywiście , czeka Cię dużo pracy , a mi wiadomo , że nie lubisz jak ktoś prowadzi więc ... z tond samochód.
     Luna nie była w stanie wypowiedzieć zbyt wielu słów szczęścia czy jakiejkolwiek euforii , gdyż zastanawiało ją czy miał pojęcie dlaczego prowizorycznie  ‘’odpoczywała’’ , a może po prostu wiedział , że harówka jest nieunikniona na co Luna podpisywała się czytelnie imieniem i nazwiskiem .
- Dziękuję - zdołała wyszeptać  .
- Jutro mamy spotkanie z calutkim zarządem na ósmą . Jeszcze zadzwonię gdyby , coś się zmieniło i ... liczę, że się nie spóźnisz .
       Drażniąc się z Luną powodował groźną minę na jej twarzy , przecież dobrze wiedział , że nigdy się nie spóźnia .
- Jasne – warknęła do słuchawki rozłączając się .
      Nabrała do płuc dawkę powietrza , chwilę przytrzymując  po czym z uśmiechem wypuszczając myśląc tylko Czy znów wpakuję się w jakieś gówno ? Jednym zwinnym ruchem zgarnęła stojącą pod nogami pilota - nie wiem jak inaczej nazwać człowieka , który ją tu sprowadził -wypchaną , nie dużą walizkę z rzeczami do otwartego guzikiem bagażnika .
       Skinieniem głowy podziękowała dość młodemu facetowi za pomoc i uziemienie jej w tak przesiąkniętym smutkiem mieście z roztargnieniem łapiąc za klamkę auta , wygodnie siadając w fotelu na wejściu włączając wieczorne radiowe wiadomości głównie z Wielkiej szanownej Brytanii . Szybkim ruchem zapięła pasy i ustawiła wszystkie lusterka w dogodnej dla niej pozycji . Odpalając silnik zachwyciła się dźwiękiem jaki wydobył , niczym  wielka , dzika pantera . Ale powiedzmy sobie w prost ... Takie chwile nie mogą trwać zbyt długo ...
                                                                      \*/
       Trzęsącymi się rękoma próbowała trafić w dziurkę  drzwi jej bogatego domu w zamkniętej części Londynu , która była dla niej wygodną pozycją do swobodnego życia , jednak nie swoboda spowodowała nagły przypływ zdenerwowania , ale to , że spotka się z tak bliską jeszcze przeszłością . Przekręciła klucz dwa razy następnie , starając się trafić  w drugą z dziurek uspokajając oddech . Trafiając , znów przekręciła dwa razy wchodząc do przedpokoju natychmiast zapalając światło i rozglądając się po pomieszczeniu .
- Czysto tu - mruknęła .
      Przecierała palcem poręcz schodów prowadzących na górę , gdzie bezzwłocznie się udała by zobaczyć czy może wszystko tam jest inne , bez znaków jego obecności , bez czułego zapachu jego perfum . Lecz , gdy tylko przekroczyła próg nic jej nie zaskoczyło , a mogło , przecież to nic wielkiego . Wystarczyło spojrzeć na łóżko , a Luna już widziała te wszystkie sytuacje , które tak przyjemnie można było kiedyś wspominać przed snem . Czy to wszystko mogłoby znów powrócić i dać jej szczęście ? 

____________________________________________________________________
Rozdział numer 2 - choć krótszy to oznacza szybciej dodany rozdział trzeci , ale chciałabym zobaczyć choć jeden komentarz pod tym rozdziałem lub kolejnym , bo nie wiem czy mam się dalej starać .
Więc , macie zadanie :
- komentarz 
- obserwacja Twittera @FoxLexie
- komentarz 
♥Oliv

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 1


        Siedziała samotnie na balkonie  domku , w Los Angeles , na kremowych płytkach rozgrzanych do temperatury około trzydziestu stopni w samo południe  . Chodź zalana potem , zakryta kocem po samą głowę nawet nie mrugając wsłuchując się w spokojne , wręcz smutne dla dziewczyny dźwięki  Blueneck . Tętno jakby z minuty na minute przyśpieszało , czuła dziwny ból w dłoniach , oraz ucisk na żołądku . Przycisnęła bliżej siebie  nogi , które bolały równie mocno co dłonie . Oczy wyschnięte od braku zwilżania mruganiem . Nie chciała mrugać , bo to znowu przywołałoby płacz – może i niesłyszalny , ale łzy były w tym przypadku na miejscu . Smutek po rozstaniu , wydarzeniu  z przed dwóch dni wstrząsnął Luną niezmiernie mocno patrząc na jej teraźniejszą sytuację . Nie potrzebnie przypominała sobie co się wydarzyło i jaki był dla niej ważny sławny Niall Horan .
                                                               ‘’  A miało być tak pięknie ...’’
       Ufała mu ponadto co miała przed oczami oślepiona miłością do niego , ponoć odwzajemnioną chodź ... sam nie wiem . Była z nim tak szczęśliwa , że trudno powiedzieć o tym , że wina leży po obu stronach. Nadal dostawała od niego wiadomości : e-maile , sms’y , listy . Nie przeczytała żadnej z nich .
        Z tego wszystkiego przypomniała sobie wszystko : od spotkania na  jej pierwszym , debiutanckim rozdaniu nagród Kids Choice Ewards gdzie zdobyła dwie statuetki i poznała tam Jego znowu widząc Tą twarz czego chciała uniknąć do ostatniego spojrzenia - uśmiechniętego , zadowolonego -do własnego odbicia -  bladego , zdziwionego , może nawet zmieszanego, gdy usłyszała nie cały przebieg rozmowy między Nim , a Jego przyjacielem wchodząc cicho do domu chłopaka by się zanim pożegnać. Lot się przyśpieszył . Wyleciała dzień przed w strzępkach , w kawałkach układanki nie do złożenia. A w jej głowie huczały słowa Nialla :
-Wygrałem zakład , mogę się z nią pożegnać .
       Wyszła tak samo niesłyszalnie jak weszła nie dowierzając samej sobie , a jednak ... I pomyśleć , że tak słodki chłopak może posunąć się do takiego świństwa .
       Luna bezwładnie zsunęła się po ścianie domu , czując kolejny przypływ żalu , oraz łzy , które torowały sobie drogę na wymarzone kafelki podłogi . Każda dopięła swego .
          Nie czule wdepnęła  gaz gwałtownie przyśpieszając . Natłok myśli , czy wspomnień nie prowadził do niczego dobrego . Już prędzej do wypadku . Od tamtego  podłego  wydarzenia minęło nie całe dwa tygodnie , a wielkimi krokami zbliżały się osiemnaste urodziny Luny . To w grudniu , już nie długo pełnoletność , która wiele nie zmieni w jej życiu . Może przybędzie jej parę ważnych papierów , ale to i tak nic nie zmienia . Wróci do Londynu na calutki rok , albo i dłużej kontynuując karierę . To dobra strona, bo ile można rozpaczać po stracie jego , własnego tlenu , oddechu kiedyś czystego dziś stłumionego fetorem Black Devilsów , lecz tylko czasem , tak na stres -rekreacyjnie . A zła strona – jakby było trudno się domyślić . Wszystko przypomina Lunie Jego . To pamiętne łóżko , prysznic ,dach , salon , pokój przemyśleń, ten z książkami . Luna często tam ucieka , ma także salon , ale tam panuje gwar , a telewizor kusi włączeniem go i ryzykiem straty  czasu . A w tym pokoju także pianino , kilka ukochanych różnych gitar . Grał na nich , na każdej -pamiętne gitary . Jakie to dołujące .
           Malowana blondynka aktualnie śpieszy się na lotnisko . Od jej domu do Portu Lotniczego autostradom jechało się jakieś dwadzieścia pięć minut  ,więc bez problemu dojeżdżała na miejsce . Śpieszyło jej się , a za pięć minut będzie miała spóźnienie . Nienawidzi się spóźniać , jak nienawidzi się śpieszyć –potworny paradoks z jej życia . Ale musiała coś załatwić . Porozmawiać z Matem  -przyjacielem Luny , chłopakiem Luny , kołem ratunkowym na środku oceanu , drugim bratem Luny , był każdym kto mógłby zająć miejsce kogoś ważnego , a był tylko jeden i tak było dobrze . Byli ze sobą bardzo blisko , ale nie byli parą , nie chodzili razem za ręce , lecz chodzili na randki , mieli wspólne zakątki i łódź na , której nastąpił przełom w jej młodym wcieleniu  -na przecudnym jachcie straciła dziewictwo z nim . Świetnie pamięta tą chwilę , była idealna , wymarzona , albo nawet lepiej . Tak to wspominała .
       The Cure huczało w jej uszach uspokajająco , za parę głębokich oddechów będzie na miejscu . Nie leci do raju , ale będzie fajnie wrócić do zespołu zwanego Confused . Nazwa całkiem oryginalna i lubiana przez fanów , świetnie się przyjmująca w każdym środowisku . Dziewczyna rozmyślając o owych sprawach  kierowała swojego czarnego Cadillaca skupiając się nad tym co działo się na jezdni –za nią , przed nią i po bokach  -ale było coś niepokojącego . Dwa czarne Range Rovery , które spowolniły jazdę . Jeden z nich jechał z przodu coraz to zwalniając , drugi z tyłu zamykając cały ten ‘’konwój’’ .  Zaczęła głęboko rozmyślać , szukać jasnego rozwiązania , gdy nagle wpadło do jej głowy :
-Allan powiedziałby mi o eskorcie .
       W głowie ułożyła plan . Prosty i jak dla dziewczyny , która w wojsku przesiedziała całe dzieciństwo codziennie wymyślając najróżniejsze taktyki działań wojennych była to bułka z masłem na ciepło . Stanowczo złapała za kierownice . Jej wzrok powędrował w bok sprawdzając czy nikogo niema . I nie było. Lekko wysunęła swój samochód z pomiędzy dwóch wrogo nastawionych nie przyjaciół , lecz z planu wyprzedzenia nie dało się tak łatwo wykonać , bo ten ‘’ktoś’’ z przodu rozszyfrował jej ruch .
-Podejście pierwsze  planu B . –powiedziała uśmiechając się do siebie . Trochę za dużo rozmawia ostatnio ze sobą , niepokojące . Rozpoczęła plan B od nagłego przyśpieszenia nienagannie prawie wjeżdżając w tył Range Rovera , i szybko hamując przycierając gril samochodu przeciwnika . Parę razy powtórzyła tę czynność przyśpieszając tempo nim udało się wyjść z tego potrzasku . Na liczniku już widniało sto osiemdziesiąt , kiedy musiała skręcać na tyły zamkniętego lotniska i tym samym hangaru .
-Czas rozprostować kości . –mruknęła z nie smakiem wysiadając z czarnego auta marki Cadillac bardzo kochanego przez Lunę lekko zatrzaskując za sobą drzwi . Zaparkowała w hangarze przedtem  pokazując grupce ochroniarzy swoją twarz , żeby bez problemów mogli wpuścić ją na teren bezpośredniego wylotu samolotów dla takich jak ona  - ,,wyjątkowych ‘’ . Luna prychnęła na samą myśl o tym , że ktoś mógłby mówić na nią ,,wyjątkowa gwiazdka ‘’ , zdarza się . Przypadek się zdarza , a fakty są . No tak . Jak można o tym zapominać .
      Luna samodzielnie wyciągnęła z bagażnika walizkę z najważniejszymi rzeczami stawiając ją pod nogi facetowi w garniturku .
-Ja to zabiorę . –powiedział przyjemnie się uśmiechając . ,,Całkiem przystojny ‘’ pomyślała oddając mu szczery uśmiech . Facet szybko się odwrócił , a Luna tylko zawołała za nim :
-Dziękuję .
     Po czym weszła po schodach do wnętrza samolotu całego w kremowych skórach . Widząc , że Allan tak się postarał zaczęła się szczerze uśmiechać . Jest dla niej jak ojciec , drugi ojciec . Pierwszy zostaje w Miami , z drugim zobaczy się w Londynie . Już na miejscu .

_________________________________________________________________________
I jest .... ROZDZIAŁ 1  . Proszę o szczere komentarze i nic więcej jeśli można :3
xoxoxo
@FoxLexie

wtorek, 1 stycznia 2013

Prolog


            Siedemnastoletnia ,  niebieskooka brunetka farbowana na blond z dwoma kolczykami – w nosie i w wardze. Wyciągnęła je na rzecz swojej kariery , która wciąż nabiera rozpędu i jak na razie nie ma zamiaru zwalniać. Teraz Luna wie , że znalazła powołanie w swoim życiu . Pozostało jej tylko znaleźć szczęście resztę da jej muzyka którą tworzy , to ona aktualnie zajmuje pierwsze miejsce w jej sercu . Ona daje Lunie poczucie spełnienia , pozwala na wyrażanie właściwego Ja , śpiewając  zdejmuje maskę i już nie udaje , że wszystko jest w porządku , zatraca się , zapomina co złego  kiedykolwiek się wydarzyło . Nie cierpi na zawołanie , lecz jej delikatność trzeba odkryć . Nie jest zbyt ufna , lecz szybko nawiązuje kontakt . Na pozór nie jest zagubiona , ale odnajduje się przy kimś komu może zaufać .
            Znów straciła najbliższą jej osobę pozostawiając ją w swoim rodzinnym mieście - Los Angeles  - ponownie na rzecz kariery . Mogę powiedzieć , że Luna traci bardzo wiele , ale nie będę co do tego pewny , przecież ona także bardzo wiele zyskuje . Tak zarabia , utrzymuje siebie , jest w zupełności samodzielna . Chodź wychowana bez matki  było jej bardzo dobrze przy tacie i starszym barcie , któremu użyczyła dom w Londynie . Zaprojektowała go sama płacąc fortunę , ale mając gigantyczną satysfakcję , że ten dom jest właśnie jednym  z jej marzeń , dom  tylko jej , nie jej wytwórni  . Sama zapracowała i na dom , i na swój ukochany samochód marki Cadillac .
         Życie wprowadziło ją na tor wzniesień , brak upadków doprowadza ją do pełnego spokoju. Gdyby ktoś zobaczył jak Luna czyta książkę w pełnej samotności , zaszyta w domu pełnym półek z najróżniejszymi rodzajami literatury , słuchając kultowych  zespołów takich jak AC DC , Kiss czy Aerosmith powiedziałby ,  iż ta dziewczyna udaje , że jest niegrzeczna , bo śpiewa Rocka i jest nie zgodna z prawem . A ona ... po prostu tak się wycisza i już  . Tylko kto to zrozumie nie znając jej delikatności i poczucia słodyczy w jej byciu ? Tylko Ci którzy mieli szansę z nią przebywać .
         Luna powinna naturalnie zacząć studia ze swoimi rówieśnikami , ale nie jest jej to dane . Oczywiście skończyła szkołę średnią jak i podstawową z wyróżnieniem , ale na prośbę wytwórni przełożyła studia na drugi plan . Zacznie dopiero za rok, kiedy już wyda album , następnie  płytę i co bardzo prawdopodobne     ( zależy również od wytwórni ) pojedzie w trasę koncertową po świecie . Całe życie kręci się w okół muzyki, więc może dlatego nie ma czasu na przyjaciół ? Ciągle jeździ z LA na lotnisko , które prowadzi ją do Londynu i tak dalej . Jej byli przyjaciele ze szkoły teraz się uczą i nie mają czasu . Trudno powiedziałaby Każdy ma swoje życie i nim musi się opiekować . Luna to mądra dziewczyna . Zawsze chciała zostać chirurgiem lub adwokatem ewentualnie prawnikiem , o tym marzyła do puki nie zaczęła śpiewać w klubie brata – Voo Voo stał się dość popularny przez śliczną Lunę , która śpiewała tam w weekendy z zespołem brata  . Przyjaciele płci męskiej  nadal za nią szlają przez co klub zapełniał się po brzegi dla jednej małej istotki . Lucas zaprowadził ją w pewnym sensie do tego jak jest teraz . Lunę odkrył jej pierwszy agent właśnie w Voo Voo , który pracował z nią około rok wybijając  następnie oddając pod skrzydła Syco Music , tam zaopiekował się nią Allan Gardner . W swojej branży jest genialny , więc z pewnością Luna dobrze trafiła . Allan opiekuje się nią jak własną córką , często telefonuje jak tylko znajdzie chwilę nawet kiedy nie chodzi o sprawy związane z muzyką . Widać , że mu zależy , Luna to docenia co jest bardzo ważne kiedy nie ma się wielu przyjaciół na stałe .
          Dziewczyna zmaga się teraz z najtrudniejszymi życiowymi decyzjami , jeżeli się potknie straci wszystko . Podjąć  słuszny krok potrafi , ale czy świat nie pochłonie jej zbyt gwałtownie ? Jak na razie Luna radzi sobie świetnie , ale co stanie się kiedy siedemnastolatka straci grunt pod stopami – wyznaczoną sobie ścieżkę z przed lat ? Ze złamanym sercem przez świat nie zajdzie daleko , ale przecież jest silna , co może się stać kiedy nagle straci dla kogoś głowę i przestanie jej zależeć na wyznaczonych sobie celach ? Cholernie jej zależy , w prawdzie czuje się świetnie , ale z barku miłości traci siły .
                                                 Ból przytłacza , a ona brnie dalej ...  Sama  .
________________________________________________________________________

Witajcie pod prologiem , mam nadzieję ,że nie zawiodłam i wszystko jest z nim w porządku . 
Proszę tylko o KOMENTARZE i szczere w nich opinię . 
@FoxLexie 
xx 
Jeżeli będzie chodź 1 komentarz to wstawię już gotowy 1 rozdział .
xoxoxo


poniedziałek, 31 grudnia 2012

Bohaterowie

główni bohaterowie 


Luna Marvel lat 17 
(13 grudzień 1995r.)


Niall Horan lat 19
(13 września 1993 r.)


Lucas Marvel lat 22
(2 styczeń 1990 r.)



Matthew Ceney lat 17
(19 października 1995 r.)


Allan Gardner lat 28 
(8 maj 1984 r.)



_____________________________________________________

Witajcie .
Rozpoczęłam tego bloga od bohaterów , później prolog i pierwszy rozdział . 
Mam przygotowany już początek z nadzieją , że nie dam plamy . 
Miałam już jednego bloga , który moim zdaniem nie wypalił , więc 
jest ten , w którego włożyłam tak wiele emocji i pasji , bo uwielbiam pisać .
To uczucie jest niezwykłe .
Szczerze zachęcam do komentowania i zostawiania po sobie adresów Twittera .
Oto mój :  @FoxLexie