Palące
grudniowe słońce szybko dostawało się do pokoju smacznie śpiącej Luny oplatając
jej złociste falowane włosy , zmierzwione i długie. Wczesną godziną po domu
cicho przebiegał szmer nie słyszalny dla dziewczyny głęboko zapadniętej w hibernację . Ciasno zawinięta kołdrą po samą głowę
odpoczywała po wczorajszym przypływie negatywnych emocji i zgiełku zatłoczonych
ulic Londynu . Ludzie wszędzie się spieszyli , próbowali gdzieś dotrzeć mimo ,
że korki w niektórych miejscach były przerażające nawet jeżeli Luna dobrze
znała ten klimat to nie mogła się do niego przyzwyczaić . Zmęczona tym
wszystkim nawet nie zjadła kolacji , bo po co . Tylko wzięła odświeżającą kąpiel następnie ubierając cieplutki kombinezon schowany głęboko na dnie
garderoby . Wtuliła głowę w pachnącą Niallem poduszkę i już nie myślała o tym
, że Go niema i nie będzie , poczuła , że jakoś da radę być jakby szczęśliwą pozornie lecz swobodnie . I
wiedząc , że kiedyś musi być dobrze wstanie z łóżka i powie sobie ‘ jest okej ,
bo tak musicie to widzieć ‘ i nie ważne , że nie będzie lekko . Da radę .
„
Kto rano wstaje , temu Pan Bóg daje ‘’ mówili , ale co jeśli Boga niema ? Luna
nie musi wstać i wszyscy będą zadowoleni . Entuzjazm faceta wchodzącego po
schodach w stronę pokoju blondynki nie może być aż tak zaraźliwy .
-Wstawaj !
Usłyszała
nad uchem lecz puściła to mimo chodem bez większych emocji .
-Wstań teraz , lub przemoc !
-Wstań teraz , lub przemoc !
Dotarło
do niej głośniej na co cicho warknęła zdobywając się na odpowiedź chamską ,
lecz w porannym stylu :
-Nie ,
dziękuje .
-Droczysz
się ze mną .
Z
ogromną złością i grymasem otworzyła oczy świdrując zabójczym wzrokiem swojego
sennego oprawcę , jakby krzycząc o pomstę i życie w spokoju . Dobrze , że jako
mała i wyuczona w niej agresja budzi się szybko i z wielką mocą , bo gdyby nie
... potulny byłby z niej baranek .
-Jakbyś
zapomniał , że pod poduszką trzymam naładowany pistolet .
Allanowi
zbladła twarz , gdy zaczynał się odsuwać od łóżka uzbrojonej dziewczyny .
Czekała na argument , aby wyjść z pościeli bez tej ochoty i obowiązków .
Zmęczona była długą nie przespaną podróżą i także nie przespaną nocą , kiedyś
zdobywając się na odwagę , aby zmrużyć oczy , a o poranku wyjść na światło
dzienne w swojej masce , na którą nie miała ochoty .
-Wiesz
...-facet przetarł swoją dłonią kark myśląc chwilę , już stojąc przy drzwiach z
zamiarem opuszczenie jak najprędzej pokoju .– Chyba zrobię Ci śniadanie .
„Świetny
pomysł” nasunęło jej się na myśl lecz jej zmartwienia były większe ... Trzeba
było się podnieść doprowadzić do stanu
WSZYSTKO ZE MNĄ W PORZĄDKU plus idealnie widoczna jaskrawo żółta
plakietka. A pomysł na dzień to przeżyć , tak po prostu –spontanicznie-nic nie
będzie od tego lepsze .
Szybkim
, jakże bolesnym ruchem wyślizgnęła się z łóżka przeciągając się i obserwując
spokojną panoramę za ścianą ze szkła .
Ciemne chmury komponujące się z palącym mroźnym słońcem –piekło dla oczu .
Westchnęła przygryzając zaróżowioną wargę delikatnie odwracając się na pięcie
idąc w stronę łazienki już rozpinając ulubiony czarny kombinezon nie zamykając
drzwi i zsuwając z ciała materiał przekraczając próg brodzika . Spokojnie
odkręciła wodę pozwalając kropelką wody oblać twarz i włosy , piersi i
kręgosłup w wzdłuż nóg i dalej tak przez kilka minut z zamkniętymi oczami
sumiennie wsłuchując się w stukot wody o kafelki pod nią .
Dużym
ręcznikiem oplotła swoje ciało przedtem włosy wycierając w biały materiał
rozrzucając je swobodnie po całej głowie . Wolnym krokiem przemierzyła odcinek
między łazienką , a zjawiskową garderobą , która zachwycała nie tylko
wielkością jak i wyborem . Pewnie zrzuciła z bladego szczupłego ciała mokry
ręcznik chwytając w dłoń rzeczy , które z pewnością miała na siebie włożyć na
dzisiejsze spotkanie z sweet ekipą . Cholerne padalce , którym zależy głównie na
kasie . Właściwie taka jest większość , którymi Luna wręcz gardziła i to
właśnie była jedna z grup społeczności dla niej obrzydliwa .
„ Takie cholernie ckliwe momenty , nic takiego ”
Na
dzisiejsze spotkanie wybrała spódniczkę w kolorze zgniłej zieleni komponującą
się z czarną koszulą i czarnym cienkim paskiem w pasie . Na nogi wsunęła botki
i płaszcz także w zgniłej zieleni , do torby zapakowała swój ulubiony tablet –
podstawową rzecz w jej życiu – telefon , portfel , czerwoną szminkę którą
wcześniej nakreśliła linię na ustach , szczotkę do włosów , którą wcześniej
wyczesała luźno opadające na jej smukłe
ramiona rozczesane i zakręcone plus kluczyk od nowego samochodu .
-Jestem gotowa
.
Powiedziała
wchodząc do kuchni , gdzie Allan wystukiwał coś na swoim najnowszym iPhonie
uśmiechając się trochę durnowato , nie słodko czy seksownie tylko jakoś ...
dziwnie podejrzanie .
-Ymm , Allan ?
Śniadanie , pamiętasz ? -próbowała do niego jakkolwiek dotrzeć , aby przestał
się uśmiechać ... tak jak się uśmiecha . – Jak ma na imię ta kobieta , której
będziesz „robił” śniadania wcześnie rano
przed ciężką pracą ?
Zagaiła
stawiając nacisk na robił zginając dwa palce u obu rąk mówiąc coraz to głośniej
chwile później lekko się uśmiechając . Nowość .
-Katherina .
Mruknął ,
jakby rozmarzony nad jedną kobietą . Jakby ważną , lecz ... no nie ważne .
-Dużo się
dowiedziałam .
Westchnęła
kręcąc głową z dezaprobatą . Dodając :
-Jak z
dzieckiem . Lub po prostu gorzej . Do samochodu , już !
Rozkazała na co
podniósł się szybko wychodząc zabierając ze sobą klucze . Luna miała cichą
nadzieję , że dowie się czegoś więcej . „Katherina” to już coś . Może imię
starczy , ale jak zwykle ciekawość bierze górę i wszytko dzieje się inaczej .
Jak zwykle .
\*/
Stukot
obcasów o marmurową posadzkę przed ogromnym budynkiem , a wszystko
niebezpiecznie rozmazane , jakby wyimaginowane . Niczym schizofrenik szeptałam
pod nosem najróżniejsze przekleństwa związane z padającym na mnie wzrokiem .
Przeszłam zaledwie pięćdziesiąt metrów , a już czułam się zjedzona przez te
piętro wypełnione uśmiechniętą społecznością , jakże zapracowaną i spełnioną
swoją pracą z rozpieszczonymi gwiazdami . Tak kochani . Witam Was w budynku
Syco Musik aktualnie wsiadając do windy z poziomu zero na poziom dwadzieścia pięć
mijając przy tym resztę pięter wypełnionych ludźmi , którzy wyglądają jakby
siedzieli tam specjalnie . Byłam tam raz i kolejny się nie odważę .
Nabrałam
parę głębokich oddechów i wygładziłam spódnicę przed wyjściem na nasze piętro .
Ostatni raz niepewnie zerknęłam na Allana , który o dziwo zgolił brodę i jakby wyprzystojniał . Poznał kogoś .
Logiczne . Drzwi się rozchyliły , nie zdążyłam wykonać parunastu kroków , a na
wejściu przywitała mnie przyjemna kobieta mówiąca spontanicznie :
-Dzień dobry .
-Dzień dobry .
–odpowiedziałam niskiej , uśmiechniętej od ucha do ucha blondynce o ładnej
figurze i ślicznych bursztynowych oczach zza okularów . Wszyscy tutaj
szczęśliwi , przepełnieni zaraźliwą energią i pełnią życia , jakby sztuczni .
Co
parę sekund przechodząca osoba obok mnie witała się przyjaźnie nim w połowie
drogi nie rozstałam się z Allanem , aby ten mógł udać się do swojego gabinetu
po papiery . Udałam się w stronę pokoju od
konferencji tuż obok ślicznej sekretarki z burzą loków na głowie przy okazji
prosząc o duży kubek kawy i babeczkę . W końcu mieli tu najdroższy ekspres ,
czemu by tego nie wykorzystać ?
Kiedy
znalazłam się po drugiej stronie szklanego pomieszczenia oznaczonego złotym
numerkiem czternaście dokładnie
rozejrzałam się , po czym wybrałam jedno z wygodniejszych foteli po jednym z końców
długiego stołu rozciągniętego wzdłuż
czterech ścian . Przeszłam cały pokój licząc krzesła , jak zawsze
ustawienie bez zmian . Simon miał
tendencję do zostawiania rzeczy na
swoich miejscach jeszcze długo przed decyzją wymiany mebli wszystkich biur w
tym obiekcie .
-Oh wujaszku ,
jak dobrze wrócić do przeszłości .
Mruknęłam
z sarkazmem okrążając połowę stołu stając przed linią okien rozkoszując się
widokiem rozciągającej się wokół panoramy Londynu skąpanego w delikatnych
promykach słońca , nie tych samych co przed szóstą rano , ale jednak . Przez
myśl przemknął mi widok leniwych fal Oceanu Spokojnego o poranku . Minął nawet
nie jeden dzień , a ja już tęsknie za moim LA , ciepłym niebem i dreptakiem
Hollywood . Skupiona na obrazem za oknem przez świadomość przebiła mi się myśl
, że ktoś po prostu wszedł – niedorzeczne .
-Mogłabyś
przynieść kawę . Dzięki . –powiedział chłopak stojący gdzieś w tym
pomieszczeniu za moimi plecami , słowa z pewnością kierując w moją stronę .
–Przepraszam , mówię do...
-Najwyraźniej
nie wiesz do kogo mówisz . -powiedziałam pewnie nawet nie zmuszając się do
odwrócenia i spojrzenia na tego niewychowanego szczeniaka .
Zadarłam
wysoko głowę łapiąc na twarz promyki słońca silnie przedzierające się zza chmur
tak przyjemne i uspokajające jak nigdy dotąd . Usłyszałam nowe kroki szpilek ,
ale także się nie odwróciłam , tylko pozwoliłam działać kobiecie w obcasach .
-Kawa i ciastko
dla pani Marvel .
Usłyszałam
, a na moich ustach pojawił się triumfalny uśmiech . Wygrana jest słodka jak
owoce z zakazanego drzewa , mówili , i nie mylili się . Ani razu . Odwróciłam
się na pięcie od okna pewnie podążając w stronę swojej kawy nie zwracając
większej uwagi na wygodnie siedzącego faceta czy chłopaka na miejscu jednego z
moich starszych kumpli , jeden z nich na pewno nie będzie zadowolony . Wygodnie
usiadłam na moim fotelu przybliżając do siebie kawę i małą babeczkę z logiem
Strasburga na opakowaniach . Jakby nie mogli przynieść dużego domowego kubka po
brzegi wypełnionego domową kawą . Ale nie pogardzę czymś firmowym .
Oczywiście
czułam na sobie wzrok siedzącego parę miejsc dalej osobnika płci przeciwnej ,
ale ignorowałam go z całych sił w między czasie wyciągając swojego tableta z
wielbionym przeze mnie jabłkiem i popijając ciastko kawą . Jedną ręką wpisałam w pasku wyszukiwania twitter , który wyskoczył w całej okazałości bez problemów
. Zalogowałam się i od razu wykonałam twetta do Sammuela , mojego
przyjaciela i równie dobrego gitarzystę
naszego zespołu . Twett był dziwny , ale żądałam pomocy i rozmowy :
„
@SamuelOficialMigel pomocy ! jakiś dzieciak chyba ma na mnie ochotę . #help #me
xx”
Nawet nie miałam zamiaru dobrowolnie unosić głowy
, ale tak samo wyszło i poddałam się .
Lekko podniosłam oczy , później wyprostowałam całe ciało opierając się na fotelu , jakby wstrzymując oddech .
Chłopak był całkiem przystojny – ciemne włosy , ciemne oczy zapatrzone we mnie
, prowokujące usta w cwaniackim uśmiechu , w uszach małe tunele jak moje , a smukłe ciało okryte czarnym garniturem
połączonym z białą koszulą i wąskim krawatem . Więc czemu miałby się ktoś
dziwić , że zaniemówiłam ? I jeszcze ta
wyjątkowa egzotyczna karnacja . Witam w piekle za myśli i intencje .
Nie spodziewanie do sali weszli wszyscy umówieni
na spotkanie . Swobodnie pozajmowali miejsca wokół stołu z miłymi uśmiechami u
większości . Wszyscy siedzieli już na miejscach , niektórzy wyciągnęli jakieś
notatki inni przeglądali coś na swoich iPhonach i Blackberry . Ale jednak
panowała ta niezbita niczym cisza , która ewidentnie męczyła i jego i mnie .
Delikatnie odsunęłam się od stołu z dziwnym przeczuciem i wiedzą , której nie
potrafiłam wyjaśnić . Wstałam , wsunęłam fotel pod stół chociaż częściowo i
stanęłam za nim sprawiając , że wszystkie oczy wzdłuż stołu padły na mnie ,
jakby czekali na to co mogłabym powiedzieć lecz nie to miałam w planach . Zauważyłam
trzy osoby , dzięki którym zrobiło mi się cieplej na sercu , ale delikatnie je
zignorowałam i cierpliwie z uniesioną
wysoko głową czekałam na dwie najważniejsze tutaj osoby , które powinny stanąć w drzwiach właśnie ... teraz .
Simon Cowell i Allan Gardner śmiejąc się weszli
do sali . Simon został na początku stołu , ja stałam na końcu , jakby
kompletnie ignorując resztę otoczenia podążyłam w jego stronę z czułym
uśmiechem na ustach .
-Oh Luna Marvel ! – głośno powiedział
zwrócony w moją stronę . Fajnie , że wie jak się nazywam .
-Simon .
Spokojnie stanęłam przed nim patrząc prosto w jego
ciemne oczy .
Nie mogę powiedzieć , że szczerze się uśmiechnęłam
, bo bym skłamała , ale i tak idę do piekła , więc ... Posłałam mu sztuczny
uśmiech wyczekując tego co mogło być gwoździem do trumny .
-Jak tam ucieczka z Londynu ? –spytał
sarkastycznie chichocząc . –Czemu tak patrzysz ? Pewnie fajnie było uciec hmm ?
-Nie rozumiem ? Lot był umówiony .
-Ale powrót trochę się przeciągnął prawda ? –wpatrywał
się we mnie mocno zgniewanym spojrzeniem. Aż mi nie dobrze ...
-Tak , Simon .
Dobra złamał mnie . Winna !
-Jeżeli to się powtórzy możesz zapomnieć o nowej
płycie , kontrakcie i milionach na twoim koncie – wyliczał twardym tonem gorzko
ściskając zęby . Szybko otworzyłam usta pragnąc się bronić , ale on tylko
machnął na mnie ręką. –Nic nie mów . Podpiszesz dokument trzymający cię w
Londynie do mojego pisemnego odwołania . Zapamiętaj zasady Luna , kiedyś się
przydadzą .
Oburzona zacisnęłam pięści i naprężyłam ciało
będąc gotową do ataku , lecz w porę się opamiętałam szybko wracając na swoje
miejsce .
Siedzenie nagle stało się niewygodne , jakbym
siedziała na szpilkach , kawa przestała smakować jak kawa , a mój humor nie był
w stanie się poprawić . Wypalałam wzrokiem dziurę w głowie tego durnia siląc
się na jakikolwiek spokojny wdech czy
spojrzenie i tak wiedząc , że z nim nie wygram . Na mojej dłoni poczułam
przyjemny , delikatny dotyk , który mnie uspokoił i złagodził całe nerwy .
Zerknęłam na Samuela , który spojrzeniem ciepło mówił „ Olej go , pójdziemy po
tym wszystkim na piwo ‘’ , albo „ Jebać to ‘’ . Kocham tego gościa .
-Luna , czy mogłabyś podłączyć swojego tableta do
tablicy interaktywnej , żebyśmy mogli widzieć twój harmonogram , dziękuje .
Wal się Simon !
-Oczywiście .
Posłusznie wstałam , włożyłam jedną wtyczkę do
tablicy , drugą do tableta otwierając mój kalendarz . Ach ta technologia .
Ukradkiem zerknęłam na chłopaków po mojej lewej stronie uśmiechając się
głupkowato . Same słodziaki . Od prawej Allan i Marry . Od lewej Samuel ,
następnie Nickolas i pewien ... piękny nieznajomy .
___________________________________________________________________________
Nowyyyy . Po wielu dniach , tygodniach , miesiącach - PRZEPRASZAM ♥
Jutro postaram się dodać nowych bohaterów do BOHATERÓW .:p
Kolejny rozdział będzie kiedy będzie ... nie wiem .
CZYTASZ = KOMENTUJESZ